zły stan dróg

Powód kolizji: zły stan dróg

Polska. Nasza ojczyzna, którą większość z nas kocha tak zwaną miłością trudną. Z jednej strony bowiem dostrzegamy wszystkie jej niedoskonałości i wady, których liczba, nie ukrywajmy, nie jest niewielka. Z drugiej jednak strony każdy z nas odczuwa swego rodzaju więź z naszym krajem – silniejszą lub nieco słabszą. Zależy to od wielu czynników. Statystki pokazują, iż niewiele jest jednak osób, które nie posiadałyby absolutnie żadnych uczuć w odniesieniu do naszej ojczyzny, Polski. Najpopularniejszą postawą, która jest zdecydowanie najczęściej przyjmowana przez naszych rodaków, jest wykazywanie pozytywnych uczuć do kraju ogółem, lecz bycie niezadowolonym z pewnych poszczególnych jego elementów. Wśród nich najczęściej wymieniane są takie kwestie, jak władza, obecność Kościoła i religii w procesie rządzenia, a także – nieco mniej podniosły i wygórowany element – drogi, których stan w Polsce jest doprawdy tragiczny. Co prawda fundusze unijne pozwalają na remont największych, najliczniej uczęszczanych krajowych tras – i trzeba przyznać, że te prezentują się wspaniale. Gdyby nie fundusze unijne przekazywane na wspomniane cele, większość dróg publicznych byłaby już prawdopodobnie całkowicie nieprzejezdna. Co jednak z pozostałymi, mniejszymi drogami, których naprawę oraz remonty politycy bardzo gorliwie obiecują i zapowiadają, potem jednak znajdują inne cele, na które zamierzają spożytkować pieniądze przeznaczone na przebudowę infrastruktury? Pomniejsze, często wiejskie drogi niejednokrotnie są przysłowiowym „obrazem nędzy i rozpaczy”. Jest to bardzo niekorzystne zjawisko, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, iż wcale nie są one rzadko uczęszczane. Posługuje się nimi naprawdę wiele osób, często bez końca wyczekując ich remontu lub nawet zwracając się w tej sprawie do lokalnych władz ze specjalnie sporządzonymi przez siebie pismami. Niestety jednak działania takie rzadko kiedy faktycznie przynoszą upragnione skutki. Stan polskich dróg jest zdecydowanie jedną z największych bolączek naszej darzonej trudną miłością ojczyzny.

Kolejnym problemem powiązanym bezpośrednio z ruchem drogowym oraz infrastrukturą jest ogromna śmiertelność naszych rodaków w wypadkach drogowych. Statystyki są doprawdy zatrważające. Zapewniają nam one miejsce w niechlubnej pierwszej dziesiątce europejskich państw, w których najwięcej osób ponosi śmierć w efekcie wszelkiego rodzaju kolizji oraz wypadków drogowych. Liczby jednoznacznie wskazują, iż każdego roku ponad tysiąc osób traci życie w wyniku wypadków drogowych. Co zaś z kilkoma dziesiątkami tysięcy, które tracą zdrowie, niejednokrotnie bezpowrotnie, w związku z czym w niektórych przypadkach mogą już na zawsze pożegnać się z możliwością samodzielnego życia oraz radzenia sobie bez niczyjej pomocy z wszelkimi wyzwaniami? Priorytetem całego naszego państwa powinno być dbanie o zmianę tych jakże przerażających statystyk oraz dokładanie wszelkich starań, by ruch na polskich drogach odznaczał się bezpieczeństwem oraz umożliwiał kierowcom podróżowanie w spokojnych, przyjaznych warunkach, w których jazda jest przecież przyjemnością.

Nie zapominajmy, jak często ofiarami wypadków samochodowych padają maleńkie, niewinne, bezbronne dzieci, które nie wiedzą jeszcze nawet dokładnie, jak działa świat, na którym przyszło im żyć. Nie dane im było nacieszyć się możliwością bycia mieszkańcem Ziemi, a już kruchutkie, jakże krótkie życie zostaje im odebrane, i to nawet nie z ich winy. Jest to doprawdy wstrząsające, należy jednak poruszać tego typu szokujące kwestie, by poszerzyć świadomość kierowców. Jeśli zrozumieją oni, że w efekcie swojej nierozwagi oraz nieostrożności mogą odebrać życie niewinnemu dziecku podróżującemu samochodem razem ze swoimi rodzicami, być może dotrze do nich, jak bardzo egoistycznie i bezmyślnie postępują, gdy następnym razem będą chcieli sięgnąć po telefon komórkowy, który akurat zadzwoni.

Prócz telefonów komórkowych dużym problemem jest także rozpraszanie prowadzących pojazdy kierowców przez osoby znajdujące się na fotelu pasażera. Jak często zdarza się nam być czyimś pasażerem i w trakcie podróży opowiadać kierowcy liczne złożone, skomplikowane, niejednokrotnie przepełnione silnym ładunkiem emocjonalnym historie? Lub też pokazywać mu różnego rodzaju zdjęcia, obrazki czy wiadomości tekstowe, podczas gdy ten powinien całą swoją uwagę skupić na tym, co aktualnie dzieje się na drodze? Rozpraszanie w ten sposób kierującego pojazdem sprowadza niebezpieczeństwo nie tylko na niego, ale też na nas samych, a także innego uczestnika ruchu drogowego, który może być potencjalnym współuczestnikiem ewentualnego wypadku samochodowego spowodowanego przez rozproszenie uwagi kierowcy. Stąd apel do wszystkich pasażerów – starajmy się, byśmy rozpraszali kierowców najmniej, jak to tylko możliwe, a już najlepiej wcale. Jeśli chcemy opowiedzieć mu jakąś porywającą historię – poczekajmy, aż opuścimy pojazd. Będziemy mieć wtedy mnóstwo czasu na wszelkie opowieści, jakie tylko przyjdą nam do głowy. Jeśli zaś zdecydujemy się na opowiedzenie jej jeszcze w trakcie jazdy – możemy nie mieć czasu nawet na jej dokończenie…

Innym ogromnym problemem polskich kierowców jest zamiłowanie do alkoholu, a ponadto łączenie tej sympatii z nadmierną pewnością siebie oraz przekonaniem, że jest się doprawdy świetnym kierowcą. Taka nieuzasadniona pycha jest szkodliwa nie tylko w codziennym życiu, ale również i na drodze – a może właśnie przede wszystkim na drodze. Jak często zdarza się, że młodzi kierowcy po prostu przeceniają siebie i swoje możliwości jako kierowcy, w związku z czym zaślepieni przekonaniem o swojej własnej skuteczności nie potrafią właściwie i racjonalnie ocenić sytuacji, na przykład w przypadku wyprzedzania innego samochodu? A jeśli w dodatku do wspomnianej wcześniej pychy dodamy alkohol… Bilans nie może być dodatni, cała sytuacja musi zaś zakończyć się nieszczęściem. Alkohol i samochód nigdy nie jest bowiem ani mądrym, ani dobrze rokującym połączeniem. Pamiętajmy o tym zawsze biorąc udział w różnego rodzaju uroczystościach rodzinnych czy przyjęciach w gronie znajomych. Nie dajmy się zwieść błędnemu przekonaniu, iż dwa kieliszki to za mało, by wywołać jakikolwiek efekt w postaci zmian w naszej percepcji oraz możliwościach za kierownicą. Nawet jeśli po spożyciu rzeczonej ilości istotnie nie czujemy się źle i nie zauważamy żadnych zmian w naszym zachowaniu, pamiętajmy, iż nawet minimalne ilości alkoholu mogą mieć zgubne skutki. Choć tego nie czujemy, mogą one opóźnić nasze reakcje oraz znacznie upośledzić refleks oraz zdolność do podejmowania trafnych decyzji. A przecież wszyscy doskonale wiemy, że gdy na poboczu w ostatniej chwili dostrzeżemy nieoświetlonego rowerzystę czy pieszego, każda sekunda ma znaczenie. Czasem rozpoczęcie hamowania o sekundę wcześniej może przynieść zbawienne skutki. Możemy mieć zaś pewność, że po spożyciu alkoholu z całą pewnością nie będziemy w stanie zareagować choćby o sekundę wcześniej – raczej o dwie, trzy lub nawet pięć później.

W tym momencie należy wspomnieć o swego rodzaju odpowiedzialności społecznej, która powinna na nas spoczywać zawsze. Dlatego też widząc osobę, która będąc pod wpływem zamierza wsiąść do samochodu w celu oddalenia się nim z miejsca zdarzenia, zawsze reagujmy. Zawsze. Nie zrzucajmy odpowiedzialności na innych zgromadzonych, myśląc „oprócz mnie jest tu dziesięć innych osób, niech one zareagują, nie będę z siebie robił idioty i sam go upominał. Jeszcze mnie wyśmieją. Skoro oni nie reagują, to znaczy, że nie dzieje się nic złego”. Nie opierajmy swoich osądów i decyzji na poziomie moralności innych. Jeśli widzimy rzeczoną sytuację, nie bójmy się reagować. Być może w ten sposób uratujemy życie samemu zainteresowanemu oraz potencjalnej ofierze wypadku, który może on spowodować. Jeśli go nie powstrzymamy i pozwolimy mu wsiąść za kierownicę pod wpływem alkoholu – czy w razie nieszczęścia będziemy się pocieszać świadomością, że przynajmniej uniknęliśmy ośmieszenia, nie pouczając go? Do końca życia będzie nas dręczyć świadomość, iż widzieliśmy, że dzieje się coś, co nie powinno mieć miejsca, jednak baliśmy się zareagować, by nie wychylać się przed przysłowiowy szereg. Nie ulegajmy nigdy presji tłumu, zawsze działajmy tylko i wyłącznie w zgodzie z własnym sumieniem. Reagujmy, gdyż nasza interwencja może komuś uratować życie.

Inną bolączką polskich szos, prócz wypadków, jest bezsprzecznie wybuchowość naszych rodzimych, polskich kierowców. Można by powiedzieć o nich oraz ich umiejętnościach wiele dobrego, docenić fakt, iż Polacy generalnie są dobrymi (lub przynajmniej zadowalającymi) kierowcami, jednak nie sposób nie wspomnieć o tym, jak nerwowo zachowują się w momencie, gdy przydarzy się im jakiś nieszczęśliwy wypadek. Jak często mają miejsce kłótnie, a nawet bójki w przypadku niewielkiej nawet stłuczki? Choćby w zeszłym tygodniu właśnie tego typu sytuacja miała miejsce w niewielkiej, podkrakowskiej miejscowości. Świadkowie opowiadają, iż kierowca, który został w wyniku zdarzenia poszkodowany, krzyczał do słuchawki: „Skąd mam wziąć samochód zastępczy po zderzeniu z nietrzeźwym idiotą?! Ile mam jeszcze czekać?! Nie moglibyście reagować szybciej?! Tacy sławni, najlepsza firma w kraju, ubezpiecz u nas auto, nie pożałujesz! A jak przyjdzie co do czego, to banda bezmyślnych ignorantów! Jak tylko odzyskam pieniądze, kończę z wami współpracę!”. Całą sytuację pogarsza jeszcze dodatkowo fakt, iż kierowca, który spowodował stłuczkę, istotnie był pijany. Całe szczęście nikomu nic się nie stało i oboje wyszli z zajścia cało, jednakże czy historia ta nie jest wręcz idealnym podsumowaniem polskich dróg oraz tego, co się na nich dzieje? Kierowcy jeżdżący pod wpływem alkoholu, bójki, sprzeczki, opieszałość firm ubezpieczeniowych… Smutne, ale niestety prawdziwe. Co jednak robić, by nie powielać tego scenariusza?

Przede wszystkim w przypadku stłuczki starajmy się za wszelką cenę zachować zimną krew. Oczywiście doskonale rozumiemy, iż jest to naprawdę bardzo trudne, jednak nie zapominajmy, iż spokojna, trzeźwa ocena sytuacji oraz racjonalne zachowanie pomogą nam wyjść obronną ręką z całej sytuacji. Nerwy, kłótnie, wzajemne obwinianie się może nas zaś zaprowadzić nawet do sądu, jeśli w odpowiednim momencie nie powstrzymamy emocji. Choć są one rzecz jasna zrozumiałe, zwłaszcza gdy w wyniku stłuczki to my jesteśmy stroną poszkodowaną, starajmy się jednak mimo wszystko utrzymywać nerwy na wodzy. Pamiętajmy, że wyjdzie nam to na dobre. Może być to pomocne zwłaszcza w przypadku ustalania, która ze stron jest winna zaistniałej sytuacji. Jeśli bowiem podejdziemy do kwestii trzeźwo, spokojnie i racjonalnie ocenimy sytuację, jest szansa, iż szybko dojdziemy do porozumienia. Jeśli zaś zaczniemy się wzajemnie obwiniać, bardzo szybko może się to przerodzić w wymieniane podniesionym głosem złośliwe komentarze, a w skrajnych przypadkach nawet i krzyki połączone z rękoczynami.

Gdy uda się nam już na spokojnie ustalić wspólną wersję oraz wypracować kompromis, stwierdzając jednocześnie, która ze stron powinna zostać uznana za winną, poprośmy winowajcę o to, by podał nam swoje dane – lub jeśli to my byliśmy sprawcami stłuczki, udzielmy poszkodowanemu swoich własnych danych. Następnym elementem jest spisanie oświadczenia sprawcy, które własnoręcznie on sporządzi. Dlaczego tego typu oświadczenie jest tak istotne dla poszkodowanego? Będzie ono bowiem bardzo przydatne, gdy ten będzie się starał o wypłatę kwoty należnej mu z ramienia odszkodowania. W tej sytuacji pomoże firma ubezpieczeniowa, której pracownicy poprowadzą poszkodowanego przez zawiły świat ubezpieczeń oraz wytłumaczą, jakie kroki należy dalej przedsięwziąć, by należną kwotę otrzymać.

Na koniec chcielibyśmy przywołać stanowisko komisarza Stefana Kruka, jednego z najbardziej uznanych krakowskich policjantów. Jako największe zagrożenia oraz bolączki polskich dróg wylicza on cztery elementy: nieuwagę, nadmierną pychę, alkohol i telefony. Jak sam podkreśla, „w Polsce mamy duży problem z ruchem drogowym i przede wszystkim z bezpieczeństwem na drogach. Często jeździmy automatycznie, jak to się często określa, na pamięć, nie zwracając uwagi na to, co aktualnie dzieje się na drodze. Oprócz tego każdemu z nas zdaje się, że potrafi jeździć nie gorzej, niż zawodowy kierowca. A to niestety nie jest prawda. Generalnie poziom jazdy naszych rodaków, choć przykro mi to mówić, jest co najwyżej zadowalający. A i to jest stwierdzeniem mocno wygładzonym. I być może nie byłoby w tym nic złego, gdybyśmy chociaż posiadali świadomość tego, iż nie jesteśmy mistrzami kierownicy. A niestety nie posiadamy tego typu świadomości. Stąd też bardzo często biorą się wypadki. Przeceniamy swoje często znikome umiejętności i możliwości. Oprócz tego nie widzimy wręcz żadnego problemu w tym, by wsiąść za kierownicę po spożyciu alkoholu. A to jest naprawdę karygodne. Nie da się tego określić inaczej, niż po prostu głupota. Od młodości wpaja się nam bowiem, że jazda po alkoholu jest niebezpieczna. Unikanie jazdy pod wpływem powinno być dla nas instynktowne. Powinniśmy po prostu czuć, że może to mieć dla nas zgubne konsekwencje. I oczywiście telefony. Kochamy rozmawiać przez telefon w czasie jazdy. Nie wiem, skąd bierze się ten fenomen, ale dla wielu kierowców w samochodzie telefon staje się po prostu… Jakby ciekawszy. Dlatego chciałbym udzielić wszystkim polskim kierowcom krótkiej rady: bądźmy ostrożni, nie przeceniajmy swoich możliwości oraz nigdy nie łączmy samochodu ani z alkoholem, ani z telefonem”. Podpisujemy się oczywiście pod stanowiskiem komisarza obiema rękami.